Sukcesy i problemy niesłyszących sportowców w Szczecinie. Czy ktoś usłyszy wołanie o pomoc?

Mateusz Kasprzyk, źródło: wyborcza.pl
08 marca 2018 | 21:52

– Tłumaczy się głuchemu lekkoatlecie, że nie otrzyma wsparcia w postaci stypendium i nagród, bo “ma dwie zdrowe ręce i nogi, więc jest pełnosprawny” – irytuje się Rafał Śliwka, człowiek walczący o lepszą przyszłość dla niesłyszących sportowców ze Szczecina.

To grupa, która sukcesami mogłaby obdarować kilkanaście klubów wszystkich dyscyplin, a i tak nadal miałaby gablotę pełną pucharów. W szczecińskiej Koronie (klub niesłyszących) trenuje się piłkę nożną, siatkówkę, lekką atletykę, a nawet narciarstwo alpejskie czy kręgle. Z większości imprez niesłyszący sportowcy przywożą medale. We wszystkich sekcjach trenuje prawie 100 osób.

Pięć lat w tych samych strojach

Głusi sportowcy na co dzień muszą walczyć jednak nie tylko z rywalami na boisku czy bieżni, ale też z wieloma problemami, które często uniemożliwiają im dalszy rozwój.

– Czujemy się trochę dyskryminowani – uważa Rafał Śliwka, który jest trenerem piłki nożnej i lekkiej atletyki. – Szukamy wsparcia finansowego. Od pięciu lat gramy w tych samych strojach, trenujemy w złych warunkach. Brakuje pieniędzy nawet na wynajęcie hali czy stadionu.

Śliwka ma 35 lat, nie słyszy od urodzenia. Niepełnosprawność nie stanęła mu jednak na drodze do realizacji marzeń. To prawdziwy człowiek orkiestra. Olimpijczyk, lekkoatleta, sprinter, skoczek w dal, piłkarz, trener, działacz sportowy, grafik komputerowy, mąż i ojciec. Kolejność dowolna. Na zamartwianie się nigdy nie miał czasu.

– Nie słyszę, ale dzisiaj w ogóle się tym nie przejmuję – zapewnia. – W życiu tak bywa, a człowiek musi sobie radzić z ograniczeniami. Ja dokładnie tak właśnie postępuję. Wada jest duża, ale lata pracy pozwoliły mi nauczyć się swobodnego porozumiewania się, pisania i czytania.

Wszystko dzięki rodzicom, którzy rzucili go na głęboką wodę. Zdecydowali, że będzie dorastał razem ze słyszącymi rówieśnikami.

– Dużo im zawdzięczam – nie ma wątpliwości. – Zawsze byłem wśród słyszących. Począwszy od przedszkola, skończywszy na szkole policealnej. Tę ostatnią skończyłem zresztą ze świetnymi wynikami.

Rafał Śliwka na podium w Toruniu.
Rafał Śliwka na podium w Toruniu. ARCHIWUM PRYWATNE

Śliwka na co dzień pracuje w jednej ze szczecińskich firm informatycznych, a niemal każdą wolną chwilę poświęca dla niesłyszących sportowców w naszym mieście. Jest jednym z tych, którzy w zeszłym roku postanowili ratować tonący okręt, jakim stała się Korona.

– Wtedy trenerzy masowo odchodzili z powodu niskich dotacji z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Pozakładali działalności gospodarcze i zerwali umowy – tłumaczy prezes istniejącej od pięciu lat Korony Marek Miśków. – Musiałem szybko znaleźć następców, żeby zajęcia dalej się odbywały. Jednym z nowych trenerów został Rafał Śliwka, który świetnie zna środowisko i jego specyfikę. Bardzo się zaangażował.

Trenuje lekkoatletów oraz piłkarki i piłkarzy nożnych, prowadzi zajęcia motoryczne dla wszystkich sportowców.

– Największym jego atutem jest dyspozycyjność i bardzo dobra znajomość języka migowego – uważa prezes. – Zawodnicy chwalą współpracę, chcą przychodzić na treningi. W zajęciach motorycznych uczestniczą nawet siatkarze. To skłoniło nas do utworzenia w tym roku sekcji lekkoatletycznej.

Pojechali na przetarcie, wrócili z medalami

W pierwszy weekend marca Śliwka zabrał lekkoatletów na halowe mistrzostwa Polski niesłyszących do Torunia. Impreza miała być pierwszym przetarciem dla większości sportowców, ale okazało się, że zawodnicy Korony wrócili z siedmioma medalami, a jeden z nich (brązowy) zdobył sam Śliwka, który niedawno zaczął trenować skok w dal.

Do srebra zabrakło mu centymetra. Wszystko przez kontuzję kolana, z którą startował w Toruniu. Jego medal nie świadczy o niskim poziomie zawodów. W Szczecinie jest niewiele osób z takim sportowym CV.

– Byłem skazany na sport – opowiada. – Mama jest trenerką lekkiej atletyki. Tata grał w piłkę nożną, usportowione jest także rodzeństwo. Moja siostra poszła w ślady mamy, a przy okazji uczy WF-u.

Poważne treningi zaczął już w wieku 12 lat pod okiem legendarnego Kazimierza Lubika. To szkoleniowiec, który w 1964 roku doprowadził sprintera Władysława Maniaka do srebrnego medalu na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Dzisiaj Maniak jest patronem stadionu lekkoatletycznego przy ul. Litewskiej, a to właśnie tam Rafał Śliwka spędził większość swojego życia.

Dzisiaj jest nie tylko trenerem, ale wciąż czynnym zawodnikiem lekkoatletycznego MKL Szczecin. To klub, w którym trenuje m.in. nasza zdolna olimpijka Sofia Ennaoui – kandydatka na gwiazdę światowego formatu.

Śliwka startuje w zawodach już przeszło ćwierć wieku. Przez ponad dekadę kolekcjonował medale mistrzostw Europy niesłyszących na różnych dystansach. Począwszy od 60, skończywszy na 400 metrach. Startował też w sztafetach, regularnie triumfował na mistrzostwach Polski. Śliwka ma również na koncie kilka startów z pełnosprawnymi zawodnikami. Razem z kolegami z MKL Szczecin zdobył brązowy medal mistrzostw Polski w sztafecie 4×100 m w 2004 roku.

Podium z Polakami. Rafał Śliwka na pierwszym planie polskiej reprezentacji
Podium z Polakami. Rafał Śliwka na pierwszym planie polskiej reprezentacji  Fot. Archiwum Rafała Śliwki

– Trzy razy byłem też na igrzyskach olimpijskich niesłyszących – wylicza.

Teraz regularnie biega z sukcesami na mistrzostwach Polski weteranów. Zaczął też trenować skok w dal, bo jak twierdzi – wyzwań nigdy za mało.

Alpejczycy ze Szczecina i piłkarki na medal

Sukcesy klubu nie kończą się na lekkiej atletyce. W zeszłym roku siatkarze Korony zajęli trzecie miejsce w ogólnopolskim turnieju oldbojów (siódmy raz z rzędu na podium). Klub może też pochwalić się czterema medalami mistrzostw Polski w narciarstwie alpejskim (w tym dwoma złotymi). Ostatnie zawody odbyły się w grudniu w Krynicy-Zdroju. Jeden z zawodników trzeci raz z rzędu wywalczył brąz.

– Położenie geograficzne nie pozwala nam na treningi w Szczecinie, ale każdy z naszych czterech zawodników w miarę swoich możliwości jeździ w góry i trenuje na stokach – wyjaśnia prezes. – Poza sezonem zimowym zapewniamy im w klubie treningi motoryczne.

Największą niespodzianką w ubiegłym roku było wicemistrzostwo kraju piłkarek nożnych. Sekcja powstała niedawno, a za sukcesem futbolistek stoi wszechstronny Śliwka. W jego sercu pierwsze miejsce zajmuje lekka atletyka, ale często zdarza mu się zamienić sprinterskie kolce na piłkarskie korki.

– Kiedyś nie wiedziałem, na co chcę ostatecznie postawić – wspomina. – W młodości grałem w piłkę. Moim trenerem był legendarny piłkarz Pogoni Zbigniew Czepan. Dylemat „pomogły” rozwiązać kontuzje. Wtedy zdecydowałem się na lekką atletykę.

Teraz przekazuje wiedzę kolejnemu pokoleniu. Największą gwiazdą drużyny piłkarek jest Justyna Siwek. To zeszłoroczna wicemistrzyni olimpijska niesłyszących z tureckiego Samsun.

– Biorąc pod uwagę te wszystkie wyniki, nie wyobrażam sobie przyszłości klubu bez trenera Śliwki – nie ma wątpliwości prezes Miśków. – Szkoda tylko, że mimo świetnych wyników nie jesteśmy w stanie lepiej go wynagrodzić za skrupulatną pracę. Mamy tylko tyle pieniędzy, ile dostajemy z dotacji.

A te są bardzo niewielkie. Sport niesłyszących w Szczecinie od wielu lat cierpi na brak zainteresowania i wsparcia finansowego.

– Nie otrzymaliśmy od „Kuriera Szczecińskiego” zaproszenia na sportową galę. Nie uzyskaliśmy nawet nominacji na najlepszego niepełnosprawnego trenera i zawodnika w regionie – zdradza Śliwka. – W naszym mieście niestety traktuje się niesłyszących jak pełnosprawnych sportowców.

625 proc. różnicy

Głównym problemem jest to, że igrzyska olimpijskie niesłyszących są odrębną imprezą w stosunku do igrzysk paraolimpijskich, a tylko paraolimpijczycy mogą liczyć na solidne wsparcie finansowe od miasta.

– Tłumaczy się głuchemu lekkoatlecie, że nie może otrzymać wsparcia finansowego w postaci stypendium i nagród, bo cytuję: ma dwie zdrowe ręce i nogi, więc jest pełnosprawny. Te słowa podważają jego orzeczenie o stopniu niepełnosprawności i oburzają – nie kryje rozgoryczenia Rafał Śliwka.

A ranga obu imprez jest taka sama, ponieważ medaliści zarówno paraolimpiady, jak igrzysk olimpijskich głuchych mogą liczyć na emeryturę po zakończeniu kariery. Równie wysoką jak pełnosprawni sportowcy z Kamilem Stochem czy Anitą Włodarczyk na czele. Jest o co walczyć. Medal to nagroda finansowa i comiesięczna emerytura w wysokości ponad 2600 zł.

Po latach starań udało się wpisać do uchwały rady miasta stypendia dla sportowców niesłyszących, ale to wciąż za mało.

– W 2018 r. dostaliśmy symboliczne wsparcie – mówi Miśków. – Zawsze jesteśmy na końcu tabeli dotacji na „wspieranie sportów indywidualnych”. Przedostatni klub w tym zestawieniu otrzymał aż o 625 proc. więcej środków od nas.

Będą walczyć dalej

Przez to są problemy z regularnymi treningami.

– Wynajmujemy hale krótkoterminowo. Większość operatorów woli wynajmować obiekty większym klubom i podpisywać umowy całoroczne – tłumaczy Miśków. – My chcemy być uczciwi, więc wynajmujemy je tylko na taki okres, na jaki nas stać.

Dlatego wielu zawodników wyjeżdża ze Szczecina. Szukają lepszych warunków do rozwoju.

– Ale walczymy dalej – zapewnia prezes. – Chcemy postawić na młodzież i stworzyć kuźnię talentów z prawdziwego zdarzenia. Nie poddamy się. Sport niepełnosprawnych to nie tylko forma aktywności fizycznej, ale przede wszystkim droga do zaakceptowania samego siebie i normalnego funkcjonowania wśród słyszących. To również integracja i rehabilitacja niesłyszących w każdym wieku poprzez sport.

Źródło: wyborcza.pl.

Wersja papierowa: Gazeta Wyborcza.  Najlepiej czytać poprzez program “Adobe Acrobat”.